Wszystko dla ludzi którzy ci ufają.
Przy tworzeniu rankingu czarnych charakterów celowo nie umieściłem dwóch postaci. Po prostu miałem pewność, że wysnuję na ich temat osobne teksty. Na pierwszy ogień idzie Vulture.
Zapewne każdy z nas ma jakieś plany na przyszłość. Chcemy przecież kiedyś mieć dom na solidnych fundamentach i pracę opartą najlepiej na własnej wizji. Kimś takim zapewne był grany przez Michaela Keatona Adrian Toomes. Miał własną firmę. Był człowiekiem na dorobku z pewnym życiowym doświadczeniem, wysokim stopniem zaradności i ponadprzeciętną inteligencją. Adrian poślubił Doris, miał z nia córkę Liz i każdy dzień traktował jako walkę o byt dla swoich wspaniałych kobiet nie wykraczając poza granice uczciwości.
Wydarzyła się okazja której przeciętny człowiek nie mógł przewidzieć ale spokojnie mógł z niej skorzystać. Po bitwie z kosmitami w Nowym Jorku ktoś musiał posprzątać ten cały bałagan. Adrian wziął udział w przetargu, był jednym z wygranych i można rzec, postawił wszystko na jedną kartę. Kredyt na ciężarówki i sprzęt potrzebny by móc posprzątać miasto obciążał jego hipotekę czyli też jego rodzinę oraz jego samego. W momencie kiedy rząd do współpracy ze Starkiem zabrał mu zlecenie życia trzeba było znaleźć wyjście z sytuacji. Paradoksalnie Iron Man już drugiego człowieka w MCU uczynił złoczyńcą.
Świetnie dobrana ekipa (mózgowiec, mięśnie, wykonawcy projektów), jego przywództwo i sytuacja jego oraz ekipy uratowana. Przez lata bez konsekwencji jako Vulture wykradał kosmiczną technologię z rządowych transportów świetnie ukrywając prawdę zarówno przed żoną jak i córką. Kiedy tylko jeden z jego pracowników zagroził wyjawieniem tajemnicy nie wahał się go zabić nawet przez chwilę. Najważniejsze było nie zawieść rodziny. Taki sposób na życie z pewnością by mu chwały w ich oczach nie przyniósł.
Zatem czy naprawdę był tym zlym? Zbyt błaha sprawa dla Avengers. Wysoka poprzeczka dla Spidermana. Ciężka rozkmina dla przeciętnego zjadacza chleba. Stawiając się w jego sytuacji nie jestem w stanie powiedzieć jakie podjąłbym kroki. Wiem jednak, że zrobiłbym wszystko by nikogo nie zawieść. Może nie przekroczyłbym pewnej granicy którą jest decydowanie o czyimś życiu lub śmierci. Mimo to rozumiem poczynania naszego antybohatera. Najbardziej bliskiego każdemu z nas. Niejednokrotnie słyszymy o ludziach którzy zostali oszukani przez banki czy rząd. Niekiedy wybierają najkrótszą z dróg bo nie czują się na siłach by walczyć. Zatem czy filmowy Vulture na pewno był zły?
Dwoistość natury człowieka jest często wręcz fascynująca. Twórcy najnowszego człowieka pająka oddali to najlepiej jak się dało. Pozwolili nam współczuć antagoniście i ani razu nie pozwolili nam go znienawidzić. Od sceny gdy złamał nos jednemu z agentów, przez rozmowę z Peterem, aż do sceny po napisach.
/Czaro
Zapewne każdy z nas ma jakieś plany na przyszłość. Chcemy przecież kiedyś mieć dom na solidnych fundamentach i pracę opartą najlepiej na własnej wizji. Kimś takim zapewne był grany przez Michaela Keatona Adrian Toomes. Miał własną firmę. Był człowiekiem na dorobku z pewnym życiowym doświadczeniem, wysokim stopniem zaradności i ponadprzeciętną inteligencją. Adrian poślubił Doris, miał z nia córkę Liz i każdy dzień traktował jako walkę o byt dla swoich wspaniałych kobiet nie wykraczając poza granice uczciwości.
Wydarzyła się okazja której przeciętny człowiek nie mógł przewidzieć ale spokojnie mógł z niej skorzystać. Po bitwie z kosmitami w Nowym Jorku ktoś musiał posprzątać ten cały bałagan. Adrian wziął udział w przetargu, był jednym z wygranych i można rzec, postawił wszystko na jedną kartę. Kredyt na ciężarówki i sprzęt potrzebny by móc posprzątać miasto obciążał jego hipotekę czyli też jego rodzinę oraz jego samego. W momencie kiedy rząd do współpracy ze Starkiem zabrał mu zlecenie życia trzeba było znaleźć wyjście z sytuacji. Paradoksalnie Iron Man już drugiego człowieka w MCU uczynił złoczyńcą.
Świetnie dobrana ekipa (mózgowiec, mięśnie, wykonawcy projektów), jego przywództwo i sytuacja jego oraz ekipy uratowana. Przez lata bez konsekwencji jako Vulture wykradał kosmiczną technologię z rządowych transportów świetnie ukrywając prawdę zarówno przed żoną jak i córką. Kiedy tylko jeden z jego pracowników zagroził wyjawieniem tajemnicy nie wahał się go zabić nawet przez chwilę. Najważniejsze było nie zawieść rodziny. Taki sposób na życie z pewnością by mu chwały w ich oczach nie przyniósł.
Zatem czy naprawdę był tym zlym? Zbyt błaha sprawa dla Avengers. Wysoka poprzeczka dla Spidermana. Ciężka rozkmina dla przeciętnego zjadacza chleba. Stawiając się w jego sytuacji nie jestem w stanie powiedzieć jakie podjąłbym kroki. Wiem jednak, że zrobiłbym wszystko by nikogo nie zawieść. Może nie przekroczyłbym pewnej granicy którą jest decydowanie o czyimś życiu lub śmierci. Mimo to rozumiem poczynania naszego antybohatera. Najbardziej bliskiego każdemu z nas. Niejednokrotnie słyszymy o ludziach którzy zostali oszukani przez banki czy rząd. Niekiedy wybierają najkrótszą z dróg bo nie czują się na siłach by walczyć. Zatem czy filmowy Vulture na pewno był zły?
Dwoistość natury człowieka jest często wręcz fascynująca. Twórcy najnowszego człowieka pająka oddali to najlepiej jak się dało. Pozwolili nam współczuć antagoniście i ani razu nie pozwolili nam go znienawidzić. Od sceny gdy złamał nos jednemu z agentów, przez rozmowę z Peterem, aż do sceny po napisach.
/Czaro
Komentarze
Prześlij komentarz